Portal Mrooczlandia



| Horrory | Romantica| Filozofia |

Horrory

H.P.Lovecraft: "Zimno"
(strona 2/8)


            - Dochtor Munoz - zawołała, wbiegając przede mną po schodach - 
            musiał rozlać swoje chymikalia. Jest za chory, aby samymu chodzić do 
            lykarzy - stale się jemu pogarsza - ale ni życzy sobie żadnej 
            pomocy. Muszem rzeknąć, że jest bardzo wydziwny w swojej chorobie - 
            cały dzień bierze dziwnie pachnące kompiele, nie wolno się jemu 
            denerwować ani przegrzewać. Sam sobie prząta - w jego małym 
            mieszkaniu jest pełno butelek i machin - i nie pracuje jako doktor. 
            Ale kiedyś był wielgi, mój ojciec w Barcelonie słyszał o niem - a 
            jeszcze ni tak dawno wyleczył rękę hydraulikowi, który nagle 
            zachorzał. Nigdy nie wychodzi, tylko na dach, a mój chłopak, 
            Estaban, przynosi jemu jedzenie, pranie, lekarstwa i chymikalia. Mój 
            Boże, tyn alamoniak on używa, coby siem schładzać!
            Pani Herrero znikła na schodach prowadzących na trzecie piętro, a ja 
            wróciłem do swojego pokoju. Amoniak przestał się sączyć, wytarłem 
            powstałą kałużę i otworzyłem okno, aby przewietrzyć pokój. W chwilę 
            potem usłyszałem ciężkie kroki właścicielki w pokoju powyżej. 
            Doktora Munoza nigdy nie słyszałem, z wyjątkiem odgłosów wydawanych 
            przez jakieś znajdujące się w jego pokoju urządzenie mechaniczne, 
            stąpał bowiem łagodnie i miękko.
            Zastanawiałem się przez chwilę, na jaką nietypową chorobę mógł 
            cierpieć ów mężczyzna i czy upór, z jakim odmawiał pomocy z 
            zewnątrz, nie był czasem spowodowany bezpodstawną ekscentrycznością. 
            Wybitne osobistości tego świata często charakteryzują się nadmiernym 
            patosem.
            Mógłbym nigdy nie poznać doktora Munoza, gdyby nie atak serca, który 
            dosięgnął mnie niespodziewanie pewnego przedpołudnia, gdy 
            siedziałem, pisząc, w swoim pokoju. Lekarze ostrzegali mnie przed 
            tym zagrożeniem, a ja wiedziałem, że nie mam czasu do stracenia. 
            Przypominając sobie, co właścicielka powiedziała o pomocy udzielonej 
            przez inwalidę choremu robotnikowi, wdrapałem się na górę i 
            niezdarnie zapukałem do drzwi pokoju znajdującego się bezpośrednio 
            nad moim. W odpowiedzi usłyszałem dobiegający nieco z prawej strony 
            silny głos, który doskonałym angielskim zapytał, kim jestem i co 
            mnie tu sprowadziło. Kiedy to wyjaśniłem, drzwi, obok tych, przed 
            którymi stałem, uchyliły się nieznacznie.
            Powitał mnie powiew zimnego powietrza, i choć ów późny czerwcowy 
            dzień był jednym z najgorętszych tego roku, zadygotałem, 
            przestępując próg i wchodząc do olbrzymiego apartamentu, którego 
            bogaty, urządzony ze smakiem wystrój zdumiał mnie w porównaniu z 
            resztą zaniedbanej i ogólnie dość nędznej czynszówki. Składana 
            kanapa pełniła obecnie rolę dziennej sofy, a mahoniowe meble, 
            okazałe draperie, stare obrazy i wytworne regały na książki 
            zdradzały, już na pierwszy rzut oka, iż znalazłem się w pracowni 
            dżentelmena, a nie, jak sądziłem, w sypialni kamienicy czynszowej. 
            Przekonałem się teraz, że „mały pokoik” znajdujący się bezpośrednio 
            nad moim, pełen butelek i maszyn, o których wspomniała pani Herrero, 
            był, najkrócej mówiąc, laboratorium doktora; salon zaś urządzony był 
            w przestronnym pokoju sąsiednim, gdzie wygodne nisze i pokaźna, 
            przyległa łazienka mieściły wszelkie potrzebne mu rzeczy, sprzęty i 
            urządzenia.



1 < Strona 2 > 3



Powrót do spisu pozycji działu Horrory




ميترا / मित्र / Ми́тра / Mitra
Mitra Taus Melek

Misja | Polityka Prywatności | | Pióropusz.Net | Magical-Resources.Net


Portal Mrooczlandia www.Mrooczlandia.com
Wszelkie prawa zastrzeżone ©