Portal Mrooczlandia



[ Magia ] - [ Publikacje ] - [ Jasnowidzenie ]

Jasnowidzenie

Rozdział VIII: Jasnowidzenie w czasie: Przyszłość

Nawet jeśli, w bardzo niejasny sposób, czujemy się zdolni pojmować ideę iż cała przeszłość może być jednocześnie i czynnie obecna w wystarczająco wzniosłej świadomości, napotykamy o wiele większą trudność kiedy staramy się uświadomić sobie jak cała przyszłość także może być pojmowana w owej świadomości. Jeśli możemy uwierzyć w mahometańską doktrynę kismet, lub kalwinistyczną teorię przeznaczenia, owa koncepcja będzie wystarczająco łatwa, lecz wiedząc że obie one są groteskowymi zniekształceniami prawdy, musimy rozejrzeć się wokoło za bardziej możliwymi do przyjęcia hipotezami.

Wciąż mogą być tutaj pewni ludzie którzy zaprzeczają możliwości przewidywania, lecz takie zaprzeczenia po prostu ukazują ich ignorancję wobec dowód w tej sprawie. Znaczna liczba udowodnionych spraw nie pozostawia miejsca na wątpliwości odnośnie owego faktu, lecz wiele z nich posiada taką naturę iż w żaden sposób nie jest łatwo odnaleźć rozsądnego wytłumaczenia. Wyraźnie widoczne jest że Ego posiada pewną ilość zdolności przewidywania oraz jeśli przewidywane wydarzenia są zawsze bardzo ważne, ktoś może przypuszczać że nadzwyczajny bodziec umożliwia mu tylko okresowo odbierać wyraźne wrażenia tego co on zobaczył w swej niższej osobowości. Bez wątpienia jest to wyjaśnienie wielu spraw w których przewidywano śmierć lub żałobę, lecz jest tutaj wielka liczba przypadków w kronikach odnośnie których nie wydaje się to być stosowne, ponieważ wydarzenia które były przewidziane często są niesłychanie błahe i mało ważne.

Dobrze znana w Szkocji historia o jasnowidzeniu obrazuje to co mam na myśli. Pewien człowiek który nie wierzył w okultyzm został uprzedzony przez wieszcza Wyższej Siły o zbliżającej się śmierci pewnego sąsiada. Przepowiednia została przekazana wraz z obfitym bogactwem szczegółów, wraz z pełnym opisem pogrzebu, z nazwiskami czterech osób niosących trumnę i innych osób które będą obecne. Słuchacz wydawał się wyśmiać całą historię i natychmiast zapomniał o niej, lecz śmierć jego sąsiada w przepowiedzianym czasie zaniepokoiła go i określił fakt stojący w sprzecznością z częścią przepowiedni polegający na tym że jedną z osób niosącą trumnę był on sam. Udało mu się ułożenie spraw tak jak tego sobie życzył, lecz gdy tylko zaczął się pogrzeb został zawołany na bok, odstępując od swej funkcji z powodu pewnej małej sprawy która zatrzymała go tylko na minutę lub dwie. Kiedy pospiesznie powrócił zobaczył z zdziwieniem że orszak pogrzebowy wyruszył bez niego i że przepowiednia została dokładnie wypełniona, ponieważ cztery osoby niosące trumnę były dokładnie tymi którzy zostali wskazani w wizji.

Teraz jest tu bardzo błaha sprawa, która może nie posiadać żadnego znaczenia dla kogokolwiek, zdecydowanie przepowiedziana miesiące wcześniej; a pomimo że człowiek czynił usilne wysiłki aby zmienić jej wskazany przebieg, zupełnie nie zdołał wpłynąć na nią w jakikolwiek sposób. Z pewnością wygląda to o wiele bardziej na przeznaczenie, nawet w najmniejszych szczegółach i tylko kiedy sprawdzimy tą sprawę z wyższych płaszczyzn możemy być zdolni o tego aby zobaczyć naszą drogę i aby uciec przed ową teorią. Oczywiście, jak napisałem wcześniej o innym odgałęzieniu owej tematyki, pełne wyjaśnienie umyka nam dotychczas i oczywiście musi tak być dopóki nasza wiedza nie będzie nieskończenie większa niż jest obecnie; większość z tego co mamy nadzieję zrobić obecnie jest wskazaniem kierunku wzdłuż którego można znaleźć jakieś wyjaśnienie tego zjawiska.

Nie ma wątpliwości jednakże, iż dokładnie tak jak to co się obecnie dzieje jest skutkami wprawionymi w ruch w przeszłości, tak też to co się stanie w przyszłości będzie skutkami przyczyn które obecnie powstawają. Nawet tutaj możemy obliczyć że jeśli dokonuje się pewnych działań tworzy to pewnego rodzaju określone skutki, lecz nasze obliczenia są ciągle podatne na zaburzenia poprzez zakłócenia z strony czynnika który nadal nie jesteśmy w stanie wziąć pod uwagę w obliczeniach. Lecz jeśli wzniesiemy naszą świadomość do płaszczyzny umysłowej to możemy spojrzeć o wiele dalej na skutki naszych czynów.

Możemy śledzić, na przykład, skutki przypadkowego słowa, nie tylko wobec osoby do której zostało ono adresowane, lecz poprzez nią do wielu innych gdy zatacza ono szersze kręgi, aż będzie wydawało się iż wywarło wpływ na całą okolicę; jeden przebłysk takiej wizji jest o wiele bardziej skuteczny niż dowolna liczba moralnych nakazów naciskających na nas odnośnie konieczności niesłychanej ostrożności w kwesti myśli, słów i czynów. Nie tylko możemy z owej płaszczyzny zobaczyć pełne skutki każdego działania, lecz możemy także zobaczyć gdzie i w jaki sposób wyniki innych działań zupełnie niepowiązanych z tym przeplatają się i zmieniają je. W rzeczywistości, można rzec że skutki wszystkich spraw będących obecnie w toku są wyraźnie widoczne - to przyszłość, jaka byłaby gdyby nie było możliwe powstawanie zupełnie nowych spraw, leżąca otwarta przed naszymi oczami.

Nowe sprawy oczywiście powstają, ponieważ ludzka wola jest wolna; lecz w przypadku wszystkich powszechnych ludzi użytek który oni robią z swej wolności może stąd też być obliczony z znaczną trafnością. Przeciętny człowiek ma tak mało naprawdę rzeczywistej wolności że jest o wiele bardziej stworzeniem podlegającym wielu warunkom i okoliczności; jego działania w nieprzewidywalnym życie umieszczają go wśród pewnego otoczenia, a wpływ owego otoczenia na niego jest tak wielkim czynnikiem w jego historii życia że kierunek jego przyszłości może być przewidziany z niemalże matematyczną pewnością.

Z rozwiniętym człowiekiem sprawa jest zupełnie inna; ponieważ w jego przypadku chociaż ważne wydarzenia życia są wywołane przez jego dawniejsze czyny, lecz sposób w który on pozwoli im na oddziaływanie na samego siebie, metody poprzez które poradzi sobi z nimi i być może przezwycięży je - wszystko to jest jego własnością i nie może być przewidziane nawet na płaszczyźnie umysłowej jak też i za pomocą rachunku prawdopodobieństwa.

Spoglądając na życie jakiegoś człowieka z góry, wydaje się jakby jego wolna wola była możliwa jedynie w pewnych przełomowych momentach jego życia. Dociera on do miejsca w którym w jego życiu są przed nim otwarte wyraźnie dwa lub trzy odmienne kierunki dalszego rozwoju sytuacji; jest zupełnie wolny w wyborze tego co go zadowala i mimo iż ktoś mógł znając jego naturę niemalże zupełnie czuć jaki będzie jego wybór, taka wiedza z strony jego przyjaciół w żadnym sensie nie jest nieodpartą siłą.

Lecz kiedy on "dokonał" wyboru, musi nią podążać i przyjąć wszelakie tego konsekwencje; wchodząc na określoną ścieżke może, w wielu przypadkach, być zmuszony do przemierzenia długiej drogi zanim będzie miał jakąkolwiek okazję do zawrócenia z niej. Jego pozycja jest poniekąd taka sama jak osoby kierującej pociągiem; kiedy dociera do skrzyżowania może więc mieć punkty którymi może skierować się drogą tu i tam, a tym samym jechać dowolnym torem który pragnie, lecz kiedy wjedzie na jeden z torów to musi podążać nim wzdłuż lini którą wybrał aż dotrze do innego punktu skrzyżowania torów, gdzie znów będzie miał możliwość wyboru.

Teraz, spoglądając w dół z płaszczyzny umysłowej, owe punkty nowego wyjścia będą wyraźnie widoczne i wszelakie skutki każdego wyboru będą otwarte przed nami, z pewnością będą podane nawet do najmniejszego szczegółu. Jedyną sprawą jaka pozostanie niepewna będzie to najważniejsza z nich - jakiego wyboru dokona dany człowiek. Powinniśmy, w rzeczywistości, nie mieć jednej lecz kilka odmian przyszłości nakreślonych przed naszymi oczami, niekoniecznie będąc zdolnym do określania która z nich może się urzeczywistnić w dokonany fakt. W większości przypadków powinniśmy widzieć tak wielki ogrom możliwości iż nie powinniśmy wahać się podjąć decyzji, lecz przypadek który opisuję jest z pewnością teoretycznie możliwy. Jednakże, nawet tak wielka wiedza może pozwalać nam bezpiecznie zająć się przewidywaniem; nie jest trudne dla nas wyobrazić sobie że wyższe niż nasze moce mogą być zdolne przewidzieć jak nastąpi każdy wybór, a zatem przepowiadać przyszłość z całkowitą pewnością.

Na płaszczyźnie buddyjskiej, niemniej, nie jest potrzebny żaden taki pracochłonny proces obliczania, ponieważ, jak napisałem już wcześniej, w pewien sposób który poniżej jest zupełnie niezrozumiały, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość występują wszystkie jednocześnie razem. Ktoś może jedynie zrozumieć ten fakt, ponieważ jego przyczyna leży w zdolności owej płaszczyzny i sposobu w który dzieła wyższych zdolności są naturalnie zupełnie niezrozumiałe dla fizycznego mózgu. Jednak od czasu do czasu ktoś może spotkać się z wskazówkami i poradami przenoszącymi nas nieco bliżej do mglistej możliwości zrozumienia tego. Jedna taka wskazówka została podana przez Sir Olive Lodge w jego przemówieniu do Stowarzyszenia Brytyjskiego w Cardiff. Powiedział on:

"Światłą i pomocną ideą jest ów czas będący jednak względnym sposobem odnośnie spraw; rozwijamy się dzięki zjawisku w ściśle określonym tempie i ów subiektywny postęp przedstawiamy w obiektywny sposób, jakby wydarzenia przebiegały koniecznie w tej kolejności i w dokładnie tym tempie. Lecz to może być tylko jeden z sposobów postrzegania ich. Wydarzenia mogą być w pewnym sensie trwające zawsze, zarówno przeszłością i przyszłością, toteż możliwe że to my napotykamy je, a nie one przytrafiają się nam. Przydatne jest tutaj porównanie tego do podróżnika w pociągu na torach; jeśli on nie może nigdy opuścić pociagu ani zmienić jego szybkości, to będzie on prawdopodobnie uznawał zmieniające się krajobrazy jako koniecznie następujące po sobie i będzie niezdolny postrzegać ich współistnienia... Postrzegamy, stąd też, możliwie czterowymiarowe cechy odnoszące się do czasu, nieubłagalność która z tego wynika może być naturalną część naszych obecnych ograniczeń. I jeśli pochwycilibyśmy natychmiast ideę że przeszłość i przyszłość mogą naprawdę istnieć, możemy dostrzec że mają one kontrolujący wpływ na wszelkie teraźniejsze działania i obie razem mogą tworzyć "wyższą płaszczyznę" lub wszystkie rzeczy po których, jak mi się to wydaje, jesteśmy zmuszeni szukać, w związku z kierowaniem się formą lub determinizmem, a działania żywych istot świadomie kierują się do określonego i z góry przyjętego końca."

Czas nie jest wogóle rzeczywisty w czterech wymiarach; lecz spoglądamy na to przez chwilę z tego punktu widzenia za pewną lekką pomocą w zrozumieniu niezrozumiałego. Załóżmy że trzymamy drewniany stożek w prawym rogi kartki papieru, i powoli popychamy go poprzez jego wierzchołek przez kartkę. Drobnoustroje żyjące na powierzchni owej kartki papieru i nie mające mocy dostrzegania niczego poza powierzchnią, mogą nie tylko nigdy nie zobaczyć stożka jako całości, lecz mogą wogóle nie utworzyć żadnego rodzaju postrzegania takiego ciała wogóle. Wszystko to co one zobaczą będzie nagłym pojawieniem się małego okręgu, który będzie stopniowo i tajemniczo rósł coraz to większy i większy aż zniknie on z tego świata tak nagle i niezrozumiale jak do niego przybył.

Tak więc, to co jest w rzeczywistości serią części stożka może wydawać się dla nich być stopniowymi poziomami życia kręgu, a może być niemożliwe dla nich pochwycenie idei że owe stopniowe poziomy mogą być widoczne jednocześnie. Jest to, oczywiście, dosyć łatwe dla nas, spoglądając w dół na oddziaływania z innego wymiaru, zobaczyć że drobnoustroje są po prostu pod wpływem złudzenia wynikającego z ich własnych ograniczeń, oraz że stożek istnieje jako całość cały czas. Nasze własne złudzenie odnośnie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości jest być może podobne i widok tego uzyskany z sekwencji zdarzeń z płaszczyzny buddyjskiej odpowiada widokowi stożka jako całości. Oczywiście, każda próba opracowania tej sugesti osadza nas w serii zaskakujących paradoksów; lecz fakt pozostaje faktem, niemniej i nadejdzie czas kiedy będzie to jasne jak południe dla naszej możliwości zrozumienia.

Kiedy świadomość ucznia jest w pełni rozwinięta na płaszczyźnie buddyjskiej, stąd też, jest dla niego możliwe doskonałe przewidywanie, mimo że on może nie być - nie, z pewnością nie będzie - zdolny do przeniesienia całego wyniku tego wzroku w pełni i w stosownej kolejności ku temu światłu. Mimo to, bardzo znaczna dalekowzroczność jest oczywista z jego mocy, niemniej jednak lubi on ją ćwiczyć; nawet kiedy jej nie ćwiczy, częste przebłyski przewidywania pojawiają się w jego zwykłym życiu, tak że on często ma natychmiastową intuicję odnośnie tego jak jak sprawy przebiegną nawet przed ich rozpoczęciem się.

Mimo że rzadko możemy napotkać takie doskonałe przewidywanie, jak w poprzednich przypadkach, to istnieją wszystkie stopnie tego rodzaju jasnowidzenia, od przypadkowych niejasnych przeczuć które nie mogą być w żadnym prawdziwym sensie nazwane wzrokiem wogóle, aż do częstych i zupełnie pełnych godnych nazwania ich jasnowidzeniem. Ostatnia zdolność której to została nadana poniekąd zwodnicza nazwa jest niesłychanie ciekawa i dobrze byłoby zwrócić większą uwagę i bardziej systematycznie zbadać ją niż kiedykolwiek to czyniono.

Jest ona znana dla nas jako niezbyt rzadko posiadana przez Szkockich Górali, mimo że w żaden sposób nie jest do nich przypisana. Sporadyczne przypadki jej pojawiają się w niemal każdym narodzie, lecz jest ona zawsze powszechniejsza wśród mieszkańców gór i ludzi prowadzących samotniczy tryb życia. U nas w Anglii często mówi się o tym jako należącym wyłącznie do dziedzictwa celtyckiej rasy, lecz w rzeczywistości jest ona widoczna wśród podobnie umiejscowionych ludzi na całym świecie. Stwierdzono, na przykład, iż jest bardzo powszechna wśród chłopstwa z Westfalii.

Czasami jasnowidzenie polega na widzeniu obrazów wyraźnie przepowiadających pewne nadchodzące wydarzenia; o wiele częściej, być może, przebłyski przyszłości są podawane poprzez pewne symboliczne ukazywanie się czegoś. Warte wspomnienia jest to że wydarzenia przewidywane są niezmienie nieprzyjemne - śmierć jest najpowszechniejszym z nich; nie przypominam sobie żadnego przypadku w którym jasnowidzenie ukazywałoby cokolwiek co nie miałoby ponurej natury. Ma on okropny symbolizm który w całości należy do niego - symbolizm całunów i gromnic oraz innych pogrzebowych okropności. W pewnych przypadkach pojawia się do pewnego stopnia w zależności od lokalizacji, ponieważ stwierdzono że mieszkańcy wyspy Skye którzy posiadają ową zdolność, często tracą ją po opuszczeniu wyspy, nawet jeśli tylko wkroczą na kontynent. Dar takiego wzroku jest czasami dziedziczony w rodzinie przez pokolenia, lecz nie jest to niezmienna zasada, ponieważ często pojawia się on u jednego członka rodziny w inny sposób, wolny od swego ponurego wpływu.

Został już przytoczony pewien przypadek w którym trafne wizje przychodziły a nawet były widziane miesiącami zanim pojawił się dar jasnowidzenia. Jest tutaj inny i być może bardziej uderzający przypadek, który przytaczam dokładnie tak jak został mi przytoczony przez jednego z aktorów na scenie.

"Pogrążyliśmy się w dżungli i wędrowaliśmy przez około godzinę bez większego powodzenia, kiedy Cameron, który znalazł się obok mnie, zatrzymał się nagle, zbladł niczym trup i wskazując wprost przed siebie, krzyknął z akcentem przerażenia:

"Patrz ! Patrz, Miłosierne niebo, spójrz tam !"

"Gdzie ? Co ? Co to jest ? " wszyscy krzyknęliśmy poruszeni, kiedy przybiegliśmy do niego i spoglądaliśmy wokoło w oczekiwaniu napotkania jakiegoś tygrysa - kobry - nie wiedząc co, lecz z pewnością zapewne coś straszliwego, ponieważ zdołało to wywołać tak widoczne pobudzenie u naszego zazwyczaj bardzo opanowanego przyjaciela. Lecz nie było widać ani tygrysa ani kobry - nic lecz Cameron wskazywał z bladą, nieprzytomną twarzą i oczami wpatrzonymi w coś czego nie mogliśmy dostrzec.

"'Cameron ! Cameron !' krzyknąłem, chwytając jego rękę, "na miłość boską, mów ! Co się dzieje ?'"

"Ledwo co owe słowa wyszły z mych ust, kiedy niskim lecz bardzo ciekawy dźwięk dotarł do mych uszu i Cameron, opuszczając swą wskazującą na coś rękę, powiedział ochrypłym i napiętym głosem, 'Tam ! Słyszysz to ? Dzięki Bogu to się skończyło !' i upadł nieprzytomny na ziemię.

"Nastąpiło natychmiastowe zamieszanie kiedy poluzowaliśmy jego ubranie i oblałem jego twarz odrobiną wody którą szczęśliwie miałem w swej manierce, podczas gdy inni próbowali wlać trochę brandy pomiędzy jego zaciśnięte zęby; dzięki temu wyszeptał on do człowieka będącego obok mnie (jednego z naszych największych sceptyków, swoją drogą mówiąc), 'Beauchamp, czy 'ty' słyszysz cokolwiek ?'

"'Ależ tak', odpowiedział on, 'pewien bardzo dziwny dźwięk; pewnego rodzaju trzasku lub grzechotanie z bardzo odległego miejsca, lecz bardzo wyraźne; jeśli owa rzecz nie jest zupełnie niemożliwa, przysiągłbym że był to dźwięk muszkietów'.

"'To tylko moje wrażenie', szepnął mi; 'lecz cisza, on dochodzi do siebie'.

"W minutę lub dwie był zdolny swobodnie mówić i zaczął od podziękowania nam i przeproszenia za powstały kłopot; wkrótce usiadł, opierając się o drzewo i pewnym, mimo że nadal cichym głosem powiedział:

"'Moi drodzy przyjaciele, czuję iż jestem winien wam wyjaśnienie mego nadzwyczajnego zachowania. Owe wyjaśnienie jest takowe iż wolałbym uniknąć podawania go; lecz musi nadejść na to czas i tym samym też nadszedł on teraz. Zauważyliście być może że podczas naszej wyprawy wszyscy uczestniczyliście w wyśmiewaniu snów, znaków i wizji, ja zaś ciągle starałem się unikać wydawania opini w tej kwesti. Robiłem tak ponieważ, nie miałem ochoty aby stało się to przedmiotem drwin lub powodem do rozpoczęcia jakiejś dysputy, byłem niezdolny zgodzić się z wami wiedząc jedynie zbyt dobrze z mych sennych doświadczeń iż świat który ludzie zwykli określać jako nadnaturalny, jest równie rzeczywisty jak - nie, być może, nawet bardziej rzeczywisty niż to - ten świat który widzimy wokoło siebie. Innymi słowy mówiąc, ja, podobnie jak wielu z mych rodaków, jestem przeklęty darem jasnowidzenia - owej odrażającej zdolności która przepowiada w wizjach nieszczęścia które wkrótce nadejdą'".

"'Miałem właśnie teraz tego rodzaju wizję a jej wyjątkowe okropieństwa poruszyły mnie tak silnie jak widzieliście. Zobaczyłem przed sobą zwłoki - nie kogoś kto zmarł spokojną, naturalną śmiercią, lecz ofiary pewnego straszliwego wypadku; bladą, bezkształtną masę, z napuchniętą, zmiażdżoną i nierozpoznawalną twarzą. Widziałem owe przerażające ciało złożone o trumny i pogrzeb który został ponad nią odprawiony. Widziałem ziemię cmentarną, widziałem księdza; pomimo że nigdy nie widziałem tego przedtem, mogę wobrazić sobie to doskonale teraz mym umysłowym okiem; Mówię ci, mój, Beauchamp, my wszyscy i wielu innych, staliśmy wokoło jako żałobnicy; widziałem żołnierzy wznoszących swe muszkiety gdy posługa pogrzebowa była już dokonana; Słyszałem salwę ich strzałów - i nie wiem co było później'".

"Gdy on mówił o owej salwie muszkietów, spojrzałem drżąc na Beauchamp i spojrzałem na kamienny wyraz przerażenia na twarzy owego zręcznego krytyka którego to wyrazu twarzy nigdy nie zapomnę."

Jest to tylko jedno wydarzenie (i w żaden sposób nie zasadnicze) w bardzo niesamowitej historii nadnaturalnego doświadczenia, lecz ponieważ na chwilę jesteśmy skupieni raczej na przykładach jasnowidzenia który ono nam daje, potrzebuję jedynie rzec że w później owego dnia młodzi żołnierze odkryli ciało ich dowódcy w strasznym stanie, tak dokładnie opisanym przez Mr. Cameron. Narrator kontynuuje:

"Kiedy, następnego wieczora, dotarliśmy do naszego miejsca przeznaczenia i nasze melancholijne zeznania zostały przyjęte przez stosowne władze, Cameron i ja wyszliśmy na spokojną przechadzkę, starając się za pomocą kojącego wpływu natury otrząsnąć się z czegoś mrocznego co paraliżowało naszego ducha. Nagle on chwycił mnie za ramię i wskazując poprzez pewne prymitywne ogrodzenia, mówiąc drżącym głosem. "Tak, to jest tutaj ! To jest cmentarz który widziałem wczoraj'. I kiedy później poznaliśmy kapelana jednostki, zauważyłem, mimo iż moi przyjaciele tego nie dostrzegli, niepohamowane drżenie które miał Cameron dotykając jego ręki i wiedziałem iż rozpoznał on księdza z swej wizji."

Jeśli chodzi o okultystyczny sens tego wszystkiego, przypuszczam że wizje których doświadczał Mr. Cameron były czystym przypadkiem jasnowidzenia i jeśli faktem było że dwóch ludzi którzy byli widocznie najbliżsi dla niego (z pewnością jeden - a prawdopodobnie obydwoje - naprawdę poruszyli go) uczestniczyli w ograniczonym do pewnego stopnia słyszeniu końcowej salwy, podczas gdy inni którzy nie byli tak bliscy dla niego, mogli widzieć siłę jaką owa wizja wywarła na ich osobie która widziała drgania spowodowane przez to na jej ciele umysłowym które były przekazana do owych z osób które były w kontakcie z nim, tak jak w zwykłym przesyłaniu myśli. Każdy kto pragnie przeczytać resztę owej historii, odnajdzie ją na stronach książki o nazwie "Lucifer", tom XX, str. 457.

Można z łatwością zgromadzić wiele przykładów podobnej natury. W odniesieniu do różnych symbolicznych odmian tego wzroku, powszechnie uważa się iż ci którzy posiadają ową zdolność jeśli podczas spotkania z żywą osobą zobaczą zjawę z całunem zawiniętym wokoło zwłok, to z pewnością wróży to śmierć owej osoby. Data nadchodzącej śmierci jest wskazywana zarówno poprzez rozmiar całunu pokrywającego ciało, lub przez porę dnia w której doznano owej wizji; ponieważ jeśli jest to wczesnym porankiem o mówi się że człowiek umrze podczas tego samego dnia, lecz jeśli wieczorem, wtedy ów człowiek pożyje jakiś czas w przeciągu roku.

Inną (i zarazem dosyć znaczącą) symboliczną formą jasnowidzenia jest ten w którym pojawia się pozbawiona głowy osoba której śmierć jest stąd też przepowiadana przez jasnowida. Przypadek tego rodzaju jasnowidzenia jest przytoczony w książce "Signs before Death" jako to co nastąpiło w rodzinie Dr. Ferrier, chociaż w tym przypadku, co pamiętam słusznie, wizja nie następowała aż do czasu śmierci, lub w jej okolicy.

Odchodząc od jasnowidzów którzy często posiadają określoną zdolność, mimo że jej objawy są tylko czasami w pełni pod ich kontrolą, stajemy przed znaczną liczbą poszczególnych przypadków przewidywania u ludzi u których w żaden sposób nie jest to powszechnie napotykana zdolność. Być może większość z nich zachodzi w śnie, mimo że nie brakuje przypadków świadomych wizji. Czasami przewidywanie odnosi się do wydarzeń o tak wielkim znaczeniu dla jasnowidza i tym samym usprawiedliwia działanie Ego w kłopotaniu się wpływem jaki to wywiera na jasnowidza. W innych sprawach, są nawet te w których nie było dostrzegalnego znaczenia, lub w żaden sposób nie było ono powiązane z człowiekiem który doświadczył owych wizji. Niekiedy wyraźne jest że zamiary Ego (lub wewnętrznej komunikacji, czymkolwiek by ona była) dotyczą ostrzegania niższej świadomości o nadchodzeniu pewnego nieszczęścia, czy to w celu uniknięcia go, lub jeśli jest to niemożliwe, to aby wstrząs które ono wywoła był pomniejszony dzięki stosownemu przygotowaniu się na nie.

Najczęściej w ten sposób przepowiadana jest, być może niezbyt nienaturalnie, śmierć - czasami śmierć samego jasnowidza, czasami zaś osoby która jest dla niego bliska. Ten typ przewidywania jest tak powszechny w literaturze na ten temat i jego przedmiot jest tak widoczny, że trudno abyśmy przytaczali jego przykłady; lecz jeden lub dwa przypadki w którym pojawia sie prorocze widzenie, mimo że wyraźnie użyteczne, posiadając przy tym mniej ponury charakter, nie dowiodą niczego ciekawego czytelnikowi. Poniższy przypadek został zaczerpnięty z składnicy badaczy niesamowistości, napisanej przez Mrs. Crowe "Night Side of Nature", 72 strona.

"Kilka lat temu Dr. Watson, teraz mieszkający w Glasgow, śnił że otrzymał wezwanie do przybycia do pacjenta odległego o kilka mil od miejsca gdzie mieszkał doktor; tak iż on wsiadł na konia i gdy tylko przekroczył wrzosowisko zobaczył byka pędzącego na niego wściekle, przed którego rogami uciekł jedynie docierając do miejsca niedostępnego dla owego zwierzęcia, gdzie on czekał długi czas aż pewni ludzie, widząc jego sytuację, nadbiegli mu z pomocą i uwolnili go.

"Podczas śniadania następnego dnia przyszło wezwanie i uśmiechając się z dziwnego zbiegu okoliczności (jak on to uważał), wszedł na konia. Zupełnie nie wiedział jaką drogą ma podążyć, lecz wędrując tu i tam dotarł na wrzosowisko, które rozpoznał i natychmiast pojawił się byk, pędząc tuż naprzeciw niego. Lecz jego sen ukazał mu miejsce schronienia w które on błyskawicznie uciekł i spędził tam trzy lub cztery godziny, osaczony przez owe zwierzę, aż okoliczni ludzie go nie uwolnili. Dr Watson oświadczył że gdyby nie sen, to nie wiedziałby w którym kierunku bezpiecznie uciekać."

Inna sprawa, w której następuje o wiele dłuższy czas pomiędzy ostrzeżeniem a ziszczeniem się wizji, został podany przez Dr. F. G. Lee, w jego książce "Glimpses of the Supernatural", Tom I, 240 strona.

"Mrs. Hannah Green, gospodyni w pewnej posiadłości rodzinnej w Oxfordshire, śniła pewnej nocy że została pozostawiona sama w domu pewnego niedzielnego wieczora i że słyszała wtedy pukanie do drzwi głównego wejścia a gdy udała się zobaczyć kto puka, zobaczyła pewnego nieprzyjemnie wyglądającego włóczęgę z pałką, który próbował zmusić ją aby wpuściła go do domu. Myślała ż zyska nieco czasu powstrzymując go przed tym, lecz zupełnie bezskutecznie i tak, została powalona i upadła nieprzytomna, a ów włóczęga znalazł wejście do posiadłości. Wtedy się obudziła.

"Z uwagi na to iż przez znaczny okres czasu nie nastąpiło żadne wydarzenie, sen został wkrótce zapomniany - i - jak ona sama twierdziła, wyleciał jej z umysłu. Niemniej, siedem lat później ta sama gosposia została pozostawiona z dwoma innymi służącymi aby zajmować się pewną odludną posiadłością w Kensington (później będącą miejską rezydencją rodziny), kiedy pewnego niedzielnego wieczora, gdy jej znajomi służący mieli wolne i pozostała tam sama, została nagle zaskoczona głośnym stukaniem do drzwi głównego wejścia.

"Nagle powróciło wspomnienie jej wcześniejszego snu z niezwykle szczegółową wyrazistością i znaczną siłą, a ona bardzo mocno odczuła swą samotność. Zgodnie z tym, mając jedynie zapaloną lampę na stole w sali - w czasie kiedy kołatanie do drzwi powtórzyło się silnie - ostrożnie weszła na schody i otworzyła okno; a wtedy ku jej wielkiemu przerażeniu zobaczyła człowieka którego lata temu widziała w śnie, uzbrojonego w pałkę i żądającego wpuszczenia go do środka.

"Z wielką przytomnością umysłu zeszła w dół do głównego wejścia, zabezpieczając przy tym inne drzwi i okna, a następnie zaczęła gwałtownie dzwonić różnymi dzwonkami w domu oraz zapaliła światła na piętrze. Stwierdzono iż dzięki temu intruz się zlękł i odszedł".

Wyraźnie w tym przypadku także sen miał zastosowanie praktyczne i bez niego, owa szacowna gospodyni otwarłaby bez wahania z swej strony lub wskutek swych nawyków, drzwi w zwykły sposób jako reakcja na pukanie.

Niemniej jednak, nie tylko w śnie Ego przekazuje swemu niższemu ja to co ono uważa za stosowne aby ono wiedziało. Wiele przypadków pokazujących to może zostać przytoczonych z różnych książek, lecz zamiast przytaczać je tutaj wolę wskazać tutaj sprawę związaną tylko kilka tygodni temu z znajomą mi damą - pewną sprawę która, mimo że nie związaną z żadnym romantycznym wydarzeniem, posiada przynajmniej tę zaletę iż zaszła zupełnie niedawno.

Mój przyjaciel, który miał dwoje małych dzieci i jakiś czas temu najstarsze z nich złapało (jak sądzono) ciężki katar oraz cierpiało przez kilka dni na całkowite zatkanie górnej części nosa. Matka mało się nad tym zastanawiała, oczekując iż to przejdzie, aż pewnego dnia zobaczyła ona przed sobą w powietrzu coś co ona opisuje jako obraz pokoju, w środku którego był stół na którym jej dziecko leżało nieprzytomne lub martwe, z pewnymi ludźmi pochylonymi nad nią. Najdrobniejsze szczegóły owej sceny były dla niej widoczne, zauważyła ona że dziecko nosiło białą koszulę nocną, podczas gdy ona wiedziała że wszystkie ubranka posiadane przez jej małą córkę były różowe.

Wizja wstrząsnęła nią poważniej i wskazała jej po raz pierwszy iż dziecko może cierpieć z powodu czegoś poważniejszego niż zimno, tak więc zaprowadziła swe dziecko do szpitala na badania. Chirurg który uczestniczył w tym odkrył w jej obecności niebezpieczną narośl w nosie dziecka, którą określił jako konieczną do usunięcia. Kilka dni później dziecko zostało zabrane do szpitala na operację, oraz zostało położone do łóżka. Kiedy matka dotarła do szpitala odkryła iż zapomniała przynieść pidżamę dziecku, a tym samym pielęgniarka podała jej jakąś piżamę, która była "biała". W tej białej piżamie została przeprowadzona operacja na dziewczynce następnego dnia, w pokoju który jej matka widziała w swej wizji, każdy szczegół był dokładnie odtworzony.

W wszystkich owych sprawach przewidywania odniosły swój skutek, lecz książki są pełne zignorowanych lub zlekceważonych ostrzeżeń oraz nieszczęść które nastąpiły wskutek tego. W pewnych przypadkah informacja została przekazana komuś kto praktycznie nie miał mocy aby wpłynąć na ową sprawę, jak w historycznym przypadku kiedy to John Williams, pewien kornwalijski zarządca kopalni, przewidział w najdokładniejszych szczegółach, osiem lub dziewięć dni wcześniej zanim miało ono miejsce, zabójstwo Mr. Spencer Perceval, ówczesnego kanclerza Skarbu Państwa, w holu Izby Gmin. Nawet w tym przypadku, niemniej, jest jednakże możliwe że coś mogło zostać poczynione, ponieważ możemy przeczytać że Mr. Williams był tak silnie wstrząśnięty doznaną wizją że radził się znajomych czy nie udać się do Londynu aby ostrzec Mr. Perceval. Niestety, zniechęcili go do tego i zabójstwo miało miejsce. Nie wydaje się zbytnio prawdopodobne, aby jeśli nawet udał się do miasta i opowiedział swą historię, aby zwrócono na nią jakąś większą uwagę; nadal więc istnieje tutaj tylko możliwość że pewne środki bezpieczeństwa mogły zostać podjęte aby zapobiec morderstwu.

Niewiele jest tutaj do pokazania jakie poszczególne działania na wyższych płaszczyznach wiodą do tej dziwnej proroczej wizji. Strony są zupełnie nieznane sobie, tak więc nie jest to spowodowane przez jakieś bliskie współczucie pomiędzy nimi. Jeśli jest to próba podjęta przez pewnego pomocnika w celu zapobieżenia zagładzie, to wydaje się być dziwne że nie było nikogo wystarczająco wrażliwego kto mógł być bliżej niż Cornwall. Być może Mr. Williams, kiedy przebywał na płaszczyźnie astralnej podczas snu, w jakiś sposób spotkał się z tym obiciem przyszłości i będąc naturalnie przerażony owym doznaniem, przekazał je do swego niższego umysłu w nadzieji że można coś zrobić aby temu zapobiec; lecz niemożiwe jest zbadanie tej sprawy z pewnością bez zgłębienia kronik Akaszy w ujrzenia tego co rzeczywiście zaszło.

Pewien typowy przykład zupełnie bezcelowego jasnowidzenia jest przytoczony przez Mr. Stead, w jego książce "Real Ghost Stories" (83 strona), odnośnie jego przyjaciółki Miss Freer, powszechnie znanej jako Miss X. Podczas przebywaniu w wiejskiej posiadłości tej damy, będąc czujna i w pełni świadoma, pewnego razu zobaczyła dwukołowy powóz ciągnięty przez białego konia, który to powóz stał obok drzwi salonu, z dwoma nieznajomymi w środku, z których to jeden wyszedł z powozu i zaczął się bawić z jakimś terierem. Zauważyła ona że nosił on płaszcz, a także dokładnie zauważyła świeże ślady kół zrobione przez powóz na żwirze. Niemniej nie było tam wtedy żadnego powozu; lecz pół godziny później dwóch nieznajomych "dokonało" takowych odwiedzin i wszelakie szczegóły z wizji owej damy dokładnie się potwierdziły. Mr. Stead przechodzi do przytoczenia kolejnego przypadku równie bezcelowego przewidywania w którym okres pomiędzy snem (ponieważ w tym przypadku wizja nastąpiła w śnie) a jego spełnieniem wynosił siedem lat.

Wszystkie owe przypadki (i są one zwykle losowo wybrane z wielu setek podobnych im spraw) wskazują że pewna ilość przewidywania jest niewątpliwie możliwa dla Ego, a takie sprawy będą widocznie bardziej często jeśli nie byłoby zbytniej gęstości i braku odpowiedzi w niższym ciele większości tego co nazywamy ludzkością - cech głównie przypisywanych do większości praktycznych materialistów współczesnych czasów. Nie myślę o żadnym oświadczaniu iż wiara w materializm jest powszechna, lecz faktem jet iż wszelakie praktyczne sprawy codziennego życia niemalże każdej osoby są rozwiązywane poprzez rozważenie doczesnych interesów w jakiejś konkretnej formie.

W wielu przypadkach samo Ego może być nierozwinięte i jego przewidywania mogą być wskutek tego bardzo mgliste i niejasne; u innych może ono widzieć wyraźnie lecz odkryć iż jego niższa powłoka jest tak bardzo nieczuła że wszystko co ono może zdołać przekazać do jego fizycznego mózgu może być nieokreślonym przeczuciem nadchodzącej tragedii. Po raz kolejny, są sprawy w których przeczucie nie jest wogóle dziełem Ego, lecz jakiegoś zewnętrznego bytu, który z pewnych powodów podejmuje się przyjacielskiego zainteresowania ową osobą do której żywi jakieś uczucia. W książce którą przytoczyłem powyżej, Mr. Stead pisze nam o pewności którą odczuwał wiele miesięcy zanim pozostał w wyniku zmian w "Pall Mall Gazette", mimo że z zwykłego punktu widzenia nic nie wydawało się być mniej prawdopodobne. Niemożliwe jest rzec bez określonego badania czy owe przeczucie było wynikiem wrażeń dokonanych przez jego własne Ego czy też przyjacielską wskazówką udzieloną przez kogoś innego, lecz jego wiara w to była w pełni uzasadniona.

Jest jeszcze jedna odmiana jasnowidzenia w czasie która nie powinna pozostać bez omówienia. Jest ona stosunkowo rzadka, lecz jest wystarczająco wiele przypadków opisanych w kronikach aby przykuć do niej naszą uwagę, mimo że niestety szczegóły przytaczane nam zazwyczaj nie zawierają tych które potrzebowalibyśmy abyśmy byli zdolni zbadać je z całą pewnością. Odnoszę się do spraw w których były widziane widmowe ręce lub duch futrzastych zwierząt. W "The Night Side of Nature" (462 strona "et seq".) mamy doniesienie o kilku takich wizjach. Opowiada nam się o tym jak w Havarah Park, niedaleko Ripley, ciała żołnierzy w białych mundurach, w ilościach kilkuset osób, były widziane przez ludzi otaczanych powszechnym szacunkiem, którzy widzieli jak owe ciała przechodzą różny rozwój a następnie znikają; tak jak kilka lat temu podobna wizja armi duchów była widziana w sąsiedztwie Inverness przez pewnego szanowanego rolnika i jego syna.

W tej sprawie liczba żołnierzy także była bardzo wielka, a widzowie nie mieli najmniejszej wątpliwości że są oni rzeczywiści stworzeni z krwi i ciała. Doliczono się conajmniej szesnastu kolumn i było mnóstwo czasu aby dostrzec każdy szczegół. Przodem maszerowało siedmiu ramię w ramię, towarzyszyły im kobiety oraz dzieci, które niosły małe puszki i inne przybory kuchenne. Mężczyźni byli odziani na czerwono, a ich broń lśniła w słońcu. Wśród nich było pewne zwierzę, jeleń lub koń, widzowie nie mogli rozpoznać jego gatunku, ponieważ żołnierze byli popędzani wściekle do przodu z swymi bagnetami.

Młodszy z dwóch widzów zauważył że co jakiś czas tylnie szeregi są zmuszone do przyspieszenia aby uciec przed powozem; a starszy z widzów, który był żołnierzem, zauważył że zawsze tak było i polecił mu aby kiedyś spróbował maszerować na front. Był tam tylko jeden oficer na koniu; jechał na siwym koniu dragonów i nosił ozdobioną złotem czapkę oraz niebieski huzarski płaszcz, z szeroko otwartymi rękawami w czerwone linie. Oboje widzów przyglądało się mu, tak iż mogli go później gdziekolwiek dokładnie rozpoznać. Obawiali się oni jednakże złego potraktowania lub zmuszenia do maszerowania wraz z żołnierzami, odnośnie których wnioskowali iż pochodzą z Irlandii i wylądowali w Hyntyre; a gdy wspięli się na groblę aby ustąpić im drogi, cały orszak znikł.

Zjawisko tego rodzaju było obserwowane w wcześniejszej części tego stulecia w Paderborn w Westfalii i widziane przez przynajmniej trzydzieści osób; lecz gdy, kilka lat później, dokładnie w tym miejscu dokonano przeglądu wojska w ilości dwudziestu tysięcy osób, stwierdzono że owa wizja musiała być pewnego rodzaju przepowiednią - zdolnością niezbyt rzadką w owym rejonie.

Takie tłumy duchów, niemniej jednak, są jednak widziane tam gdzie żadna armia zwykłych w żaden sposób nie mogła maszerować, zarówno w przeszłości jak i w przyszłości. Jedno z najbardziej niezwykłych doniesień o takich zjawach jest przytoczone przez Miss Harriet Martineau, w jej opisie "The English Lakes". Napisała następująco:

"Owe Souter lub Soutra Fell jest górą na której duchy pojawiają się miriadami, z przerwami trwającymi dziesięć lat w ostatnim stuleciu, przedstawiając ten sam widok dwudziestu sześciu wybranym świadkom i każdemu kto zamieszkuje wszelakie domostwa z widokiem na ową górę, w trakcie dwóch i pół godziny - duchy wydaja się znikać w ciemności ! Góry, o czym należy pamiętać, są pełne przepaści, które utrudniają wszelakie marsze ludzkich ciał; północne oraz zachodnie zbocza przedstawiają prostopadłe ściany o wysokości 900 stóp".

"W noc Śródlecia 1735 roku, pewien sługa w gospodarstwie Mr. Lancaster, pół mili od góry, zobaczył że południowa strona góry jest pokryta żołnierzami, którzy maszerowali przez około godzinę. Przybyli oni, jako niezbyt wyraźne, mgliste ciała, z wzgórza na północy i zniknęli w wnęce na szczycie góry. Kiedy ów biedak opowiedział ową historię, był obrażany z wszystkich stron, tak jak ma to zawsze miejsce gdy pierwsi obserwatorzy zauważą coś cudownego. Dwa lata później, także w noc Śródlecia, Mr. Lancaster zobaczył tam jakiś ludzi, wyraźnie podążających na swych koniach, tak jakby powracali z polowania. Nie zastanawiał się nad tym; lecz przypadkiem spojrzał ponownie w owe miejsce po kilku chwilach i zobaczył postacie, teraz poruszające się na koniach oraz towarzyszące niekończącemu się ciągowi żołnierzy, idących w szeregu po pięciu, maszerujących z wyżyny i ponad rozpadliną jak uprzednio. Widziały to wszystkie rodziny i przemarsz wojska, jak każdej kompani, był trzymany w łądzie przez oficera konnego, który jeździł tu i tam. Gdy nadeszły mroki zachodu słońca, dyscyplina wydawała się ulec rozluźnieniu a żołnierze wymieszali się z sobą i kroczyli nierównym krokiem aż wszystko zniknęło w ciemności. Teraz oczywiście wszyscy z domu Lancasters byli równie wyśmiewani, jak miało to miejsce z ich sługą; lecz wkrótce nastąpiło usprawiedliwienie".

"W wieczór Śródlecia przerażającego 1745 roku, dwadzieścia sześć osób, wyraźnie wezwanych przez rodzinę, widziało to co oni widzieli wcześniej, oraz więcej. Wozy były teraz wymieszane z żołnierzami; każdy wiedział że żadnego powodu nie było, lub nie mogło być na szczycie Souter Fell. Liczebność widzianego wojska przekraczała wszelakie wyobrażenia; ponieważ żołnierze wypełniali obszar mili i marszerowali szybko zanim zniknęli w nocy - nadal maszerując. Nie było tam żadnego mglistego lub niewyraźnego wyglądu zjaw. Wydawali się być tak rzeczywiści, że niektórzy ludzie udali się w owe miejsce następnego poranka, aby szukać śladu końskich kopyt; ku swemu przerażeniu nie znaleźli żadnego śladu na wrzosowisku lub trawie. Świadkowie poświadczyli całą historię przed urzędnikiem; nastąpiły straszliwe oczekiwania w całej okolicy odnośnie nadchodzących wydarzeń związanych z szkockim buntem.

"Teraz wynika z tego że dwie inne osoby widziały coś tego rodzaju w międzyczasie, tj. w 1743 roku - lecz zataiły to, uciekając przed drwinami z strony swych sąsiadów. Mr. Wren, z Wilton Hall i jego parobek rolny widzieli, pewnego letniego wieczora, człowieka i psa na górze, ścigających pewne konie wzdłuż miejsca tak stromego że koń ledwo mógłby się tam utrzymać w jakikolwiek sposób dostając się tam. Ich szybkość była ogromna, a ich zniknięcie na południowym krańcu góry była odczuwane jako tak szybkie, że Mr. Wren i jego parobek rolny udali się tam, następnego poranka, poszukując ciała człowieka który musiał tam zginąć. Nie znaleźli śladu zarówno człowieka, konia jak też i psa; zeszli w dół i zachowali całą sprawę w tajemnicy. Kiedy opowiedzieli o tym, nie czuli się o wiele lepiej odkrywając że dwadzieścia sześć osób zaczęło ich wyśmiewać i z nich drwić.

"Jako wyjaśnienie, redaktor "Lonsdale Magazine" oświadczył (tom II, 313 strona) że odkryto iż w trakcie Śródlecia 1745 buntownicy "przekraczali wybrzeże Szkocji, które to przemieszczanie się zostało odbite przez jakieś przeźroczyste opary, podobne do fatamorgany'. Nie jest to zbytnio sensowne wyjaśnienie; lecz jest ono, jak o tym wiemy, wszystkim co można było zaproponować ówcześnie. Owe fakty, niemniej jednak, wnoszą z sobą dosyć wiele; tak jak orszak duchów tego samego rodzaju był widziany w Leicestershire w 1707 roku oraz legenda o przemarszu armi poprzez Helvellyn, w noc poprzedzającą bitwę pod Marston Moor."

Nieco inną sprawą są miasta w których zjawa owcy była widziana na pewnych drogach i są w tej grupie zjawisk oczywiście różne rozmaite niemieckie historie o duchach grup myśliwych i rabusi.

Teraz w tych sprawach, jak to się często zdarza w badaniach zjawisk okultystycznych, może być kilka możliwych przyczyn, każda z nich może być zupełnie stosowna do wytworzenia obserwowanych zjawisk, lecz wobec braku pełniejszych informacji trudno jest uczynić coś więcej niż zgadywać która z owych możliwych przyczyn jest przyczyną owego oddziaływania w każdym poszczególnym przypadku.

Wyjaśnieniem zazwyczaj wskazywanym (ilekroć tylko cała historia nie jest wyśmiewana jako fałszerstwo) jest to iż widziany obraz był obiciem mirażu przemarszu rzeczywistych armi i żołnierzy, mającego miejsce w znacznej odległości. Samemu widziałem zwykły miraż podczas wielu okazji i stąd też wiem o tym coś o jego cudownej mocy wywoływaniania złudzeń; lecz wydaje się dla mnie iż potrzebujemy zupełnie nowej odmiany mirażu, całkiem odmiennej od wszelakich jego rodzajów obecnie znanych nauce, w celu uwzględnienia owych opowieści o armiach duchów, niektóre z nich przechodziły obok widzów przez kilka lat.

Po pierwsze, mogą one być, jak jest to widoczne w wyżej omówionej sprawie z Westfalii, proste przypadki przewidywania na olbrzymią skalę - przez kogo ułożone i w jakim celu, nie sposób łatwo odpowiedzieć. Ponownie, mogą one często należeć do przeszłości zamiast do przyszłości i być w rzeczywistości odbiciami pewnych scen z kronik Akaszy - mimo że tutaj ponownie powody oraz metody postrzegania takich odbić nie są oczywiste.

Istnieje wiele rodzajów duchów natury doskonale zdolnych, jeśli z jakiś powodów pragną to uczynić, do tworzenia takich zjaw dzięki swej cudownej mocy blasku (patrz: "Theosophical Manual", numer V, 86 strona), takie działania będą zupełnie zgodne z ich zachwycaniem się z zadziwiania i wywierania wrażenia na istotach ludzkich. Mogą też być czasami przyjaźnie skierowane ku nich jako ostrzeżenie dla ich przyjacół lub przed wydarzeniami o których one wiedzą iż nadchodzą. Wydaje się iż w wyjaśnienia przebiegające w podobny sposób będą najbardziej racjonalnymi metodami wyjaśnenia nadzwyczajnych serii zjawisk opisanych przez Miss Martineau - tj. oczywiście jeśli można polegać na jej opowieściach.

Inną możliwości jest to że w pewnych sprawach które zostały uznane za żołnierzy mamy po prostu same duchy natury przechodzące pewny uporządkowany rozwój z którego czerpią one tak wiele natury, mimo że należy przypuścić iż rzadko kiedy mają one charakter który mógłby zostać pomylony z przemarszem wojsk, wyłącznie przez największych nieświadomych widzów.

Stada zwierząt są prawdopodobnie najczęściej opisywane w zwykłych kronikach, lecz są tutaj przypadki gdzie one, niczym "dzicy myśliwi" w niemieckiej historii, należą do całkowicie odmiennej klasy zjawisk która wykracza zupełnie poza nasz obecny temat badań. Badacze okultyzmu będą zapewne zaznajomieni z faktem że okoliczności otaczające każde miejsce niesamowitym przerażeniem lub namiętnością, tak jak w jakimś straszliwym morderstwie, są zdolne do bycia czasami odtwarzanymi w postaci która to potrzebuje lekkiego rozwoju zdolności parapsychicznych aby móc je dostrzec; czasami działo się tak że różne zwierzęta tworzyły część takiego otoczenia i wskutek tego są one także okresowo odtwarzane wyrzuty sumienia mordercy. (patrz "Manual" V, 115 strona).

Prawdopodobnie niezależnie od rzeczywistych podstaw leżących u ich podłoża, różne historie o duchach jeźdźców i myśliwych mogą być ogólnie zaliczane do tej kategorii. Jest to także wyjaśnienie, wyraźne, niektórych z wizji armi zjaw, takie jak wyraźne odtworzenie bitwy pod Edgehill które wydaje się mieć miejsce z przerwami przez wiele miesięcy po dacie prawdziwej bitwy, jako poświadczonej opinią służącej, księdza i innych naocznych świadków w pewnej dziwnej współczesnej broszurze zatytułowanej "Prodigious Noises of War and Battle, at Edgehill, near Keinton, in Northamptonshire". Zgodnie z broszurą, owa sprawa została zbadana swego czasu przez pewnych oficerów armi, którzy wyraźnie rozpoznali wiele z postaci zjaw które oni widzieli. To wygląda zdecydowanie na jakiś przypadek przerażającej ludzkiej mocy odtwarzania samego siebie i dokonywania w jakiś dziwny sposób pewnego rodzaju materializacji swych wspomnień.

W pewnych przypadkach wyraźne jest że widziane stada zwierząt były po prostu stadami nieczystych sztucznych żywiolaków przybierających tą postać w celu żywienia się odrażającymi wydzielinami z szczególnie przerażających miejsc, takich jak na przykład okolice szubiennicy. Pewien przypadek tego rodzaju jest określony jako "Gyb Ghosts", lub jako największe duchy, opisane w "More Glimpses of the World Unseen", na 109 stronie, jako ciągle widziane w postaci stada pokracznych istot podobnych do świń, pędzących, ryjących w ziemi i walczących noc po nocy w miejscu owego nagrobka przestępstwa. Lecz to należy raczej do tematu objawień aniżeli do tematyki jasnowidzenia.


Poprzednia | Rozdział VIII | Następna


Powrót do Jasnowidzenie




ميترا / मित्र / Ми́тра / Mitra
Mitra Taus Melek

Misja | Polityka Prywatności | | Pióropusz.Net | Magical-Resources.Net


Portal Mrooczlandia www.Mrooczlandia.com
Wszelkie prawa zastrzeżone ©